Piątek 13. 09.2019 godz. 18.00 biorę aparat i i idę zrobić
foty . Pełnia .
Księżyc żniwiarzy. Koniec lata. Niezwykle wyjątkowe zjawisko, gdyż jak wyczytałam , występuje raz na dwie dekady.
Będzie się działo - pomyślałabym , gdybym oglądała film.
Na szczęście wystarczy obrócić się to tyłu i.... podziwiam w odcieniach sepii malowniczy zachód słońca. Barwy nieomalże toskańskie. Sfumato .
Nie ma co narzekać. Jest pięknie. Warto ruszyć się z domu.
Zaganiany człowiek zapomina o związkach człowieka z naturą, o rytmie przyrody, którym jeszcze ze 150 lat temu kierował się człowiek planując swoje działania. Dziś chyba tylko garstka "wariatów" zwraca na to uwagę. Zabiegani nie mamy na to czasu aby skupiać się na takich szczegółach.
Jednakże, Matka Ziemia nie daje nam o tym zapomnieć.
Pełnia Przypływ. Człowiek źle śpi .. Brak "hormonu szczęścia". Więcej wody w organizmie. Podwyższone ciśnienie, a właściwie to skok ciśnienia ( u mnie) . Czuje , właściwie to czuję , widzę i słyszę jak szaleje mi serce. Jadę na pogotowie. Cisnienie 170/ mmHg na 89mm Hg . Tabletka pod język i żyję . Ja żyje ale młodzieniec, który nie skończył jeszcze 18 lat , wyszedł rano do szkoły i już nie wrócił.Upadek . Resuscytacja. Śmigłowiec.Szpital. I nie udało się. Smutek, przerażenie, szok.
Czyżby to był księżyc żniwiarzy a może pokłosie?